Patrzyła na kursor migający na monitorze. Jak gdyby mrugał do niej porozumiewawczo. To niesamowite jak różnie można odbierać zwykłe sprawy. Kursor na monitorze do jednej osoby będzie mrugać porozumiewawczo, a do drugiej… napastliwie. Jedna osoba zobaczy szklankę do połowy pełną, inna do połowy pustą.
Warto stale uzupełniać tę szklankę – pomyślała uśmiechając się do siebie. I do kursora. Może nawet puściła do niego oko.
Tylko jak to robić? Skąd brać te “dolewki”?
Można szukać wodospadów obfitości, wielkich wow-wydarzeń, strumieni endorfin oraz lotów na jednorożcu w stronę tęczy. Pełnymi wiadrami lać do szklanki. Przelewać. Rozlewać, zagarniać rękami.
Można też dolewać stopniowo, niewielkimi ilościami. Z czajniczka codzienności. Delikatnym strumykiem, ostrożnie, by nie uronić ani kropli.
Można też stosować obie metody naprzemiennie. I czasem zanurzyć głowę w pełnej beczce niczym gajowy Hagrid z Harrego Pottera.
Ważne jest, by jednak dolewać. By dbać o tę szklankę.
Rzadziej mam możliwość polecieć na puchatym jednorożcu niż upić łyk codzienności – rozmyślała – codzienność jest przecież… codziennie. Regularnie.
A jak wiadomo Regularność jest ogromnym sprzymierzeńcem nawyków. Regularność będzie trzymała Twoją drżącą dłoń podczas nalewania do szklanki. Codziennie.
A czego dolewać do tej szklanki?
Kojącej ciszy. Szumu wiatru. Wspólnych rodzinnych zakupów. Udanej rozmowy o pracę. Ciepłej herbaty dopitej do końca. Wygodnego łóżka. Miłej wiadomości wysłanej do Ciebie przez kogoś. Nowego pomysłu na projekt. Kolejnych przeczytanych stron książki. Uśmiechu Dziecka lub pani w sklepie. Świeżego powietrza po ulewie. Pary buchającej spod prysznica. Głosu pełnego dobrej Energii w telefonie. Wizyty Sąsiadki…
… a czasem skoku na spadochronie do wielkiego basenu pełnego kolorowych piłeczek.
To co? Komu dolewkę?